Kama Kuik. Portret Ulicy Fredry 2005-2010

Zapraszamy na wystawę malarstwa

Kamy Kuik

“Portret Ulicy Fredry”
2005-2010

 
15.07-20.09.2024
 
 
W czasie trwania wystawy odbędzie się spotkanie z Kamą Kuik i zaproszonymi gośćmi. Termin finisażu podamy wkrótce.

Lothar Quinkensteina. Pracownia portretowa Kamy Kuik na ulicy Fredry w Poznaniu. O przestrzeni obrazów i spotkań – wspomnienie. Berlin 2015. Ewa Czerwiakowski, przekład z j. niemieckiego

W latach 2005–2010 Kama prowadziła na ulicy Fredry w centrum Poznania Pracownię Spotkań Portretowych. Zapewne nie każdy bez zastanowienia odczyta ukryty tu zamysł – swego rodzaju hołd dla Witkacego, jednego z największych geniuszy dwudziestowiecznej Europy, który przez pewien czas dla zarobku utrzymywał swą słynną Firmę Portretową. Kama nie stylizuje się jednak na postrach mieszczaństwa, nie zamierza demaskować ignorancji kołtuńskich miłośników sztuki. (…)
Ukryty sens miało też usytuowanie owej reminiscencji z Witkacego przy ulicy noszącej imię wielkiego prześmiewcy i ironisty, Aleksandra Fredry (1793–1876).

Kiedy przebywało się w pracowni, czas niepostrzeżenie ześlizgiwał się na inne tory. „Modele” – podobnie jak goście – siadali w fotelu o karmelowym obiciu, z plecionką z rafii pod poręczami. (…) A portrety na ścianach dawały poczucie przebywania w dobrze znanym towarzystwie, tym bardziej że każdy z gości rozpoznawał na nich kilkoro przyjaciół. Kiedy Kama opowiadała o powstawaniu poszczególnych obrazów, o rozmowach z ludźmi i odkrywaniu rysów pojedynczych twarzy, stawało się jasne, że widzi w portrecie coś więcej niż po prostu gatunek malarstwa czy rzemiosło. Twarze są dla niej początkiem dialogu. (…)

Myśl o kreowaniu okazji do spotkań była zaczynem dwu kolejnych projektów zainicjowanych, zorganizowanych i zrealizowanych przez Kamę. Nazwała je „Portret Ulicy Fredry“ i „Urodziny Ulicy“. Przygotowując „Portret Ulicy”, nawiązała kontakt z pobliskimi mieszkańcami, właścicielami sklepów i pracującymi tam ludźmi. I malowała ich portrety. (…)

Przed wernisażem tej ulicznej wystawy na chodniku stanęły stoły i krzesła, przyjaciele i znajomi przynieśli jadło i trunki, i na kilka popołudniowych i wieczornych godzin ten skrawek ulicy przeisto-czył się w całkiem inne miejsce. Czegoś takiego na Fredry jeszcze nie było. Obrazy Kamy rzuciły nowe światło na obszar pozornie dobrze znany.

Podobna koncepcja legła u podstaw „Urodzin ulicy“, organizowanych przez Kamę w sumie czterokrotnie (2007, 2008, 2009, 2010). Był to też zamysł stworzenia alternatywy wobec obchodzo-nych w Poznaniu z niejaką pompą „Imienin ulicy świętego Marcina”, biegnącej równolegle do ul. Fredry szerokiej arterii, zamieniającej się 11 listopada w równie wielki co ogłuszający zgiełkiem i nie do zignorowania jarmark, głównie zresztą kulinarny.

„Urodziny” organizowane przez Kamę stały się letnim (akustycznie subtelniejszym) kontrapunktem i zarazem hołdem dla urodzonego 20 czerwca 1793 roku komediopisarza, któremu impreza ta z pewnością by się spodobała.

Kiedy dzisiaj tramwaje skręcają koło „okrąglaka” – zapewne najbardziej osobliwej poznańskiej budowli okresu Peerelu – w ulicę Mielżyńskiego, wchodzą w zakręt z tym samym piskiem i przejeż-dżają z łoskotem przez zwrotnice tak samo jak przed siedmiu, ośmiu, dziewięciu laty, tyle tylko że drzwi pod arkadami nie różnią się już niczym od innych. Spuszczone od środka żaluzje. Na szy-bach nie ma zdjęć ani pocztówek czy wycinków z gazet. Spojrzenie przez szpary w żaluzjach zgaduje pustą przestrzeń. Dzisiaj Kama działa na Starym Mieście, na Ślusarskiej prowadzi swoją Portreciarnię, zapisuje twarze i swoistość charakterów, oddaje głos barwom. Kiedy jednak na tropie wspomnień piszę te słowa, uświadamiam sobie, jak bardzo brakuje mi tamtych drzwi z ulicy Fredry, przez które wprost z codziennej krzątaniny wchodziło się w inny świat.

Tekst objęty ochroną prawnoautorską udostępniony za zgodą Kamy Kuik.

© Lothar Quinkenstein, Ewa Czerwiakowski

Loading...
Skip to content